Jeden komentarz

  • samuiman pisze:

    Nasza ukochana kotka Mela odeszła w wieku 10 lat. Byłem u Pana doktora w sierpniu jak się ogólnie słabiej poczuła. Pan doktor zbadał dłońmi kotka, podał kroplówkę, witaminy i sterydy. Przychodziłem przez parę dni i stan kotka się poprawił. Pod koniec września stan naszej Meli znów się pogorszył, przesiadywała długo w kuwecie, chcieliśmy przeprowadzić badanie krwi, ale Pan Stańczak stwierdził, że jest to niepotrzebne, gdyż kotek jest w dobrej kondycji. Znów wymacał kotka po brzuszku i stwierdził, że ma tylko zalegający kał i pełny pęcherz. Dostała kilka zastrzyków i powiedział, że jeśli stan się nie poprawi to wtedy pomyślimy dalej. Stan Melusi był znów lepszy. 3 tygodnie później moja babcia, która zajmowała się kotkiem podczas naszej nieobecności zauważyła, że Mela znowu źle się czuje i pojechała do doktora Stańczaka. Diagnoza była taka sama – zalegający kał. Babcia zdziwiona kolejną taką samą diagnozą i brakiem badań pojechała do innej lecznicy. Tam natychmiastowo zrobiono serię badań, gdyż to co pod palcami wyczuł lekarz, bardzo go zaniepokoiło. Po badaniu krwi i USG okazało, że kotek ma dużą anemię i raka wielkości 5.5cm uciskającego pęcherz i jelita. Bardzo zdziwił się, że była leczona i nie została poddana odpowiednim badaniom w sierpniu kiedy jeszcze była szansa na udaną operację. Pan Stańczak przez swoją rutynę i ogromne zaniedbanie skazał naszego przyjaciela na cierpienie i śmierć. Mela miała 10 lat, była najukochańszą kotką na świecie, mądrą, gadatliwą i bardzo przywiązaną do rodziny. Troszczyliśmy się o nią jak o dziecko, ale nie mieliśmy żadnych szans w walce z tak szybko postępującym nowotworem.


Dodaj komentarz

Witryna jest chroniona przez reCAPTCHA i Google Politykę Prywatności oraz obowiązują Warunki Korzystania z Usługi.